Line Honours w RORC Transatlantic Race 2023 dla I Love Poland!

8 dni, 23 godziny, 37 minut i 7 sekund to czas, w jakim załoga I Love Poland przepłynęła ponad 3000 mil morskich z Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich do karaibskiej Grenady, wygrywając wśród wszystkich jednostek jednokadłubowych oraz w kategorii IRC Super Zero. Załogę tworzyło 14 osób, w tym 5 uczestników Programów Szkoleniowych.

Fot. Robert Hajduk / PFN

Swoje wrażenia z regat przekazują Mateusz Byrski oraz Pacyfik Koseski, którzy są dziobowymi. Mateusz startował już na pokładzie I Love Poland w ubiegłorocznej edycji Transatlantic Race, a dla Pacyfika był to pierwszy rejs przez Atlantyk i tym samym pierwszy w trybie regatowym.

Ogólne wrażenia.

Mateusz:„Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o nasz departament, to zrobiliśmy dobrą robotę. Oczywiście każdy się angażował i starał jak najbardziej, żeby łódka płynęła jak najszybciej, czego owoce mogliśmy zebrać i udało się nam zrobić wynik. Z tego powodu na pewno jesteśmy bardzo zadowoleni”.

Pacyfik:„W moim odczuciu wyścig był stosunkowo łatwy, ponieważ była łatwa trasa. Płynęliśmy jak po sznurku, można powiedzieć, z paroma zwrotami na przestrzeni tych dni i tych wielu mil, z równym stałym wiatrem, czasem trochę silniejszym, czasem trochę lżejszym, ale z idealnego dla nas kierunku, który nas pchał i falami, z którymi się zabieraliśmy”.

 

Porównania, oczekiwania i ocena.

Mateusz:„Dla mnie to były dwa zupełnie inne wyścigi. Wydaje mi się, że w zeszłym roku, mimo tego, że płynęliśmy dłużej, to jakoś szybciej minęły te dni. W tym roku trochę dlatego, że warunki były porównywalne każdego dnia, to dni troszkę wolniej uciekały. Ale i tak myślę, że w tym roku mieliśmy bardzo mocny skład załogi i dzięki temu też na więcej mogliśmy sobie pozwolić. Manewry były bardziej skoordynowane i wszystko wychodziło tak, jak należy”.

Pacyfik:„Podpytywałem załogę przed regatami i mówili, że na początku może być zimno przez 2-3 noce, ale później będzie cieplej. Okazało się, że cały czas było ciepło i przyjemnie. Byliśmy dobrze dożywieni, przygotowani i wyspani. Pod tym względem to było proste, a jednak było trudne, bo było długie, co dało się odczuć. Nie było natomiast dużo podmianek żagli, które są wyczerpujące, zwłaszcza dla dziobowych, a zdarzały się 1-2 razy dziennie, czyli dosyć rzadko”.

Fot. Robert Hajduk / PFN

Prawie 9 dób w trybie wachtowym.

Mateusz:„Wiedziałem, czego się spodziewać po zeszłym roku, więc nie było to dla mnie takie zupełne zaskoczenie. Wydaje mi się, że po 2 – 3 dniach tryb wachtowy już wszedł na stałe. Co prawda były momenty, kiedy z tego trybu byliśmy wybijani, bo były właśnie manewry. Wtedy tego snu i odpoczynku było mniej, ale staraliśmy się to nadrobić przy kolejnej zmianie i właśnie jak najwięcej odpoczywać w miarę możliwości, co nie było w sumie takie proste, ale myślę, że właśnie po zeszłym roku już wiedziałem, jak w ten tryb wejść i dzięki temu było mi trochę łatwiej”.

Pacyfik:„Koncentracja, cały czas koncentracja to było kluczowe. Wachty 4 na 4, czyli 4 godziny jesteś na pokładzie, 4 godziny śpisz, ale zanim zejdziesz, zanim zjesz, zanim uśniesz, a później musisz wcześniej wstać, więc tego snu jak się okazuje, nie jest aż tak wiele.  Koncentracja była potrzebna zwłaszcza na trymie przez to, że cały czas żeglowaliśmy na spinakerze, więc na młynkach też trzeba było pracować i wysiłku fizycznego nie brakowało. Dało się odczuć długość tego wyścigu. Dni w pewnym momencie się trochę zlewały. Nie było wiadomo, czy to już jest czwarta doba, czy piąta”.

 

Ciekawostki na oceanie.

Mateusz:„Przez chwilę płynął z nami waleń. Nie pamiętam, co to za waleń, bo to nie był grindwal. Ciężko było go rozpoznać i w sumie nie wiem do końca teraz co to za stworzenie… Ciekawe jest spotykanie ptaków na środku oceanu, bo intrygujące jest, gdzie one mieszkają. Nie było innych jachtów i statków poza jednym. Płynęliśmy za Wyspami Kanaryjskimi jednym dość długim halsem i wiedzieliśmy, że robimy zwrot, ale wówczas okazało się, że jest mały jacht, który nam uniemożliwia wykonanie tego manewru. W połowie pustego oceanu okazało się, że musimy poczekać jeszcze 3 minuty, żeby minąć ten jacht. To było ciekawe, bo w sumie był to jedyny jacht, który spotkaliśmy po drodze i akurat się tak złożyło, że stanął na naszej drodze do zrobienia zwrotu”.

Pacyfik:„Delfiny na morzu to klasyka, jak dla ludzi w mieście gołębie. Na początku był jakiś ssak albo ryba. Przez to, że interesuję się życiem wodnym, próbowałem nawet znaleźć, co to jest, ale się nie udało, bo to nie był ani grindwal, ani delfin. Były też latające ryby, które nas atakowały z każdej strony. Śmialiśmy się każdej nocy, że ktoś na pewno dostanie, na kogoś wleci ta ryba”.

Fot. Robert Hajduk / PFN

Kapitan I Love Poland Grzegorz Baranowski po ukończeniu wyścigu był nie tylko zadowolony z osiągniętych wyników, ale również z pracy całej załogi: „Fajnie, że prawie cały czas mieliśmy wiatr, Konrad Lipski wykonał super robotę, dobrze rozpisał całą trasę, okazało się, że prawie cały czas powiększaliśmy przewagę nad resztą, co dało trochę takiego luzu psychicznego, zwłaszcza na koniec. Załoga spisała się super, wszystkie manewry były poprawne, wszystko było przemyślane, omówione i na spokojnie zrobione. Myślę, że wszyscy długo będziemy pozytywnie pamiętali ten wyścig”. Jako najtrudniejszy moment wspomniał dwie godziny ciszy przeplatanej z silnymi porywami wiatru i wielką ulewą spod chmury, która nadciągnęła nad I Love Poland dosłownie 30 mil morskich przed metą. Był to czas wielokrotnych zmian żagli, o czym opowiada Mateusz: „Dla nas jako dziobowych to właśnie końcówka była najbardziej intensywna, ponieważ mieliśmy bardzo dużo podmianek przez to, że wpłynęliśmy w taką ciszę i później deszcz. Wymienialiśmy po kolei ze spinakera na MH0 później na J2, następnie J2 na A4 i tak dalej, więc ta końcówka była chyba najtrudniejsza, kiedy na takim totalnym zmęczeniu trzeba było jeszcze iść na dziób, moknąć i po prostu robić swoją robotę. No ale myślę, że podołaliśmy i udało się dobrze wszystko na koniec wykonać”.

Fot. Robert Hajduk / PFN

Skład zwycięskiej załogi w RORC Transatlantic Race 2023:

Grzegorz Baranowski – sternik, kapitan

Arkadiusz Fedusio – pitman

Bartosz Nowicki – trymer żagli przednich

Borys Michniewicz – pitman

Pacyfik Koseski – dziobowy

Mateusz Byrski – dziobowy

Robert Hajduk – media oficer

Jakub Surowiec – trymer grota

Adam Głogowski – trymer grota

Filip Pietrzak – dziobowy

Grzegorz Goździk – drugi sternik

Patryk Richter – trymer żagli przednich

Dominik Janowczyk – trymer żagli przednich

Konrad Lipski – nawigator

Fot. Robert Hajduk / PFN

#ILP #PFN #ILovePoland #regatyILP #RORCTransatlanticRace #RORCRacing

poprzedni artykułnastępny artykuł