Od Optimista do światowych regat – historia żeglarskiej pasji Patryka Richtera

Przygodę z żeglarstwem rozpoczął już jako dziecko, a jego pierwszymi krokami były regaty w klasie Optimist. Stopniowo awansował na większe łódki, jak L`equipe, 420 i 470, a następnie ukończył kierunek Budowy Okrętów i Jachtów na Politechnice Gdańskiej, co stanowiło solidne podstawy teoretyczne do jego dalszej kariery związanej z morzem i jak się okazało, to właśnie okres studiów zbudował jego żeglarską wszechstronność.


fot. Robert Hajduk / PFN

„Idąc na uczelnię, nie chciałem kończyć z żeglarstwem, więc kiedy pojawiły się Omegi, to zahaczyłem się do sekcji i przepływałem pierwszy sezon. Ostatecznie tak wyszło, że na Omegach przepływałem całe studia, a ponieważ trochę mi się studiowanie przedłużyło, to 7 razy wystartowałem w Akademickich Mistrzostwach Polski, 7 razy zdobywając medal, w tym 3 razy złoto. Często tworzyłem załogę z Kubą Surowcem i z Filipem Pietrzakiem, z którymi teraz spotykam się na I Love Poland. Wygrywaliśmy również Puchary Polski i Mistrzostwa Polski. Trochę też w tamtym czasie ścigałem się w match racingu i ponad 4 lata byłem w załodze Scampa na którym zaszczepiła się we mnie pasja do żeglarstwa morskiego.” – opowiada Patryk.

Doświadczenia przybywało, ale pomysł na I Love Poland pojawił się przypadkowo:

„Pracowałem w Sail Service jako projektant żagli, wówczas już nie miałem tyle czasu na pływanie, za bardzo się zająłem pracą. Podjąłem więc decyzję o złożeniu wypowiedzenia i zaraz pojawił się nabór do projektu ILP, który śledziłem wcześniej. Był to pierwszy nabór, pierwszy Program Szkoleniowy. Moja żona Justyna zachęciła mnie i powiedziała: jedź spróbuj, skorzystaj z tej szansy. Dostałem się na tydzień zgrupowania do Cascais, a wróciłem po 2,5 miesiącach, po sezonie Karaibskim…”

Patryk został w załodze na sezon 2020 i 2021. Zebrane doświadczenia pozwoliły mu stać się cenionym trenerem. W swoim macierzystym klubie AZS AWFiS Gdańsk poprowadził grupę Open Skiff z sukcesami Mistrzostw Polski i Europy. Jesienią 2022 otrzymał propozycję powrotu na I Love Poland i poleciał przygotowywać jacht do startu w Rolex Middle Sea Race:

„Generalnie mało się zmieniło. Mam wrażenie, że wszedłem jak do siebie, dużo pamiętałem. Było kilka nowych niuansów, ale szybko je poznałem. Do załogi dołączyło mi się bardzo łatwo, bo znałem prawie wszystkich. Nie byłem nową osobą. Wróciłem na łódkę, którą dwa lata pływałem, dziesiątki tysięcy mil na niej zrobiłem. Wracałem po dłuższej przerwie, tak jakby po dłuższych wakacjach, z nową świeżością”.


fot. Robert Hajduk / PFN

Podczas pierwszych dwóch lat spędzonych w załodze I Love Poland, Patryk pełnił rolę pitmana, a obecnie jest trymerem żagli przednich. Ta zmiana pozycji była naturalnym krokiem w jego rozwoju. Zdradza, że zawsze lubił analizować sytuację i kombinować, co sprawiało, że praca na picie dawała mu satysfakcję, jednak szczególnie blisko mu do genakera i spinakera, ponieważ przez wiele lat pływał jako sternik lub trymer:

„Na trymie w końcu mogę się wykazać, zwłaszcza na spinakerze, mam wrażenie, że super czuję tę łódkę, szczególnie na downwindach. Zawsze lubiłem pływać z falą, w ślizgach, mam wrażenie, że czuję ten żagiel. Genakery i spinakery to moje ulubione żagle. Tym bardziej, że od L`equipa całe życie pływałem na spinakerach. Lubię też pływać z kimś, poza Optimistem to były zawsze łódki załogowe. Jak jest dużo żagli i się dużo dzieje, to sprawia mi to frajdę. Z mojej pozycji nie widać, jak wielki jest genaker na ILP, ja widzę tylko mały skrawek liku, a później jak oglądam na zdjęciach, filmach, i wiem, że mam ten szot w ręku, to jest mocne, to robi wrażenie”.

Team spirit czyli to, z kim pływa ma spory wpływ na odczuwanie frajdy:

„Nasz skład z Omeg świetnie ze sobą współpracuje do dziś. Z Kubą jak pływam na wachcie to rozumiemy się bez słów, mamy taki fajny flow. Tak samo jak z Filipem. Robiłem z Filipem i Kubą Atlantyk, to super się dogadywaliśmy. Ja na trymie, Filip na sterze, Kuba na grocie. Jak miałem z nimi wachtę, to był wręcz odpoczynek. Każdy płynął swoje i to jechało”.

Natomiast Aegean 600 był dla Patryka wyjątkowo trudny, ponieważ pod nieobecność Bartosza Nowickiego przejął pełną odpowiedzialność za trymowanie żagli przednich i za nowe osoby na tej pozycji, a trudne warunki pogodowe na trasie nie ułatwiały tego zadania:

„Aegean w tym sezonie to był najbardziej męczący dla mnie psychicznie i fizycznie wyścig, przede wszystkim dlatego, że spałem może z 5 godzin przez 48 godzin. Miałem Mikołaja, który był pierwszy raz na regatach na ILP i Stana, który jest wprawdzie opływany na Volvo, ale nie tej. Zna sznurki, ale nie łatwo w krótkim czasie poznać który do czego, więc fajnie jest mieć kogoś z tyłu, co zajrzy i powie ok. Może mogłem zaufać, ale nie potrafiłem, dlatego byłem tak przemęczony. Z drugiej strony to był też świetny wyścig: dużo manewrów, super trasa, niestety wszystkie najładniejsze widoki, piękne wyspy, mieliśmy w nocy. To był minus, ale super, że było szybko”.


fot. Robert Hajduk / PFN

Sezon 2023 to najbardziej obfity w starty rok w 5-letniej historii projektu I Love Poland. 8 regat, z czego aż 5 nieznanych dotąd dla wszystkich, a RORC Transatlantic Race również pierwszy raz dla Patryka:

„Drugi z najciekawszych wyścigów w tym roku to Transatlantic, szczególnie że nie płynąłem go nigdy. Wcześniej pokonałem już Atlantyk, ale tylko jako deliverkę. Chciałem, żeby wyścig był mokry, szybki i taki był. Na mecie uznałem, że mógł być jeszcze bardziej mokry i jeszcze bardziej szybki. Trzeba było wejść w rytm wachtowy: 4 godziny roboty, 4 godziny spania. Co by się nie działo, masz odpoczywać i się regenerować, tu nie ma przestrzeni na książki. Musisz zjeść i iść spać, po prostu. Te 8 dni, było ciężkie i monotonne, zwłaszcza początek, zanim się w ten rytm weszło. Monotonne, bo właściwie cały czas jednym halsem i nikogo nie widać”.

Jacht Volvo Open 70 lubi jak wieje, a na Morzu Śródziemnym, gdzie I Love Poland kilkukrotnie startował w tym sezonie, warunki były ciągle słabo wiatrowe. To frustrujące doświadczenie dla całej załogi:

„Najcięższym wyścigiem był Palermo – Montecarlo. Bo najgorzej jak nic się nie dzieje, to jest męczące. Nasza łódka nie chce ruszyć szybko, trzeba ja jakby kijem popychać, żeby się odkleiła. Rolex Giralia też był bardzo ciężki, monotonny. Taki wyścig bez wiatru bywa absurdalnie nudny. Taki wyścig męczy bardziej niż w ciężkich warunkach pogodowych. Sztuką jest płynąć bez wiatru.”.


fot. Robert Hajduk / PFN

Każdy start na I Love Poland pozostaje w pamięci, te pierwsze w swojej karierze, mimo braku doświadczenia, Patryk też dobrze wspomina:

„Zacząłem od Caribbean 600 i tam uczyłem się wszystkiego. Mało wiało, nowa łódka, super regaty. Następny był Heineken Regatta i szybkie, krótkie wyścigi, a po nim długa przerwa z powodu sytuacji covidowej. Każde regaty były super, tak jak wygrany Rolex Middle Sea Race. Fastnet był też ciekawym wyścigiem, bo na starcie i przez pierwsze kilka godzin mieliśmy 40 węzłów. Warunki były bardzo ciężkie, fala krótka i wysoka, bardzo silny wiatr. Już po samej deliverce z Cherbourga na start byłem cały mokry, mokre kalosze, mokre wszystko, to był taki reaching, że woda się cały czas przelewała przez pokład”.

Planuje kontynuować swoją karierę zarówno jako zawodnik, jak i trener. Pracując z młodzieżą, chce przekazywać swoją wiedzę i pasję. Nie wyklucza także dalszych wyzwań na żeglarskich trasach na całym świecie: „Chciałbym nadal żeglować, póki mam siły, nie mam dużych zobowiązań, a przede wszystkim mam wsparcie od kochanej i wyrozumiałej żony. Jest jeszcze kilka regat, które chciałbym zaliczyć, zwłaszcza po drugiej stronie kuli ziemskiej”.

poprzedni artykułnastępny artykuł