Palermo – Montecarlo, czyli najwolniejszy wyścig w historii startów I Love Poland

Brak wiatru był zdecydowanie najtrudniejszym elementem wyścigu Palermo – Montecarlo. Trasę mierzącą 437 mil morskich załoga I Love Poland pokonała w 3 doby, 2 godziny, 16 minut i 39 sekund przekraczając metę zaledwie 8 minut za 4-krotnym olimpijczykiem Mitchem Both za sterami jachtu Kuka 3.


fot. Robert Hajduk / PFN

Ciekawie napisał w swoim podsumowaniu trymer grota Adam Głogowski, że wyścig ten pokazał mu, jak niewiele wie o żeglowaniu w warunkach braku wiatru: „Na 49erze, kiedy wiatr siada poniżej siły 4-5 węzłów, wyścigi się zwyczajnie przerywa i czeka na lepsze, stabilne warunki. Tutaj nie ma co liczyć, że powtórzymy bieg, który zaczął się wczoraj albo dawniej. Wiatr znika, słońce niemiłosiernie parzy, głowa opada na pierś – trzeba się ścigać dalej i walczyć o każdą dziesiątą węzła prędkości, która robi się bezcenna”.

Brak wiatru był szczególnym wyzwaniem dla nawigatora Konrada Lipskiego: „Trasa regat dosyć prosta nawigacyjnie do bramki w Porto Cervo, potem trzeba być bardziej aktywnym, przeciskając się między wysepkami, ale największą trudnością był brak wiatru i jego nieprzewidywalność. Przy słabym wietrze jakoś się przemieszczamy, mimo że tracimy względem lżejszych i węższych łódek, ale kiedy wiatr zupełnie się kończy tracimy nieproporcjonalnie. Nasza łódka zaczyna się zatrzymywać, kiedy inne jeszcze płyną. To był najwolniejszy wyścig pod względem ilości mil i czasu płynięcia, przez całą trasę było jednostajnie wolno”.

Wyścig rozpoczął się z malowniczej zatoki Mondello Gulf położonej niedaleko Palermo, a następnie trasa wiodła do bramki między dwoma znakami usytuowanej na wysokości Porto Cervo na Sardyni. Jachty miały do wyboru pozostawienie Korsyki z lewej lub prawej burty, a meta znajdowała się przed Montecarlo.


fot. Robert Hajduk / PFN

„Najbardziej niefortunna sytuacja zaistniała przed metą” – opowiada Lipski: „Wcześniej najważniejszą dla mnie decyzją było czy wschód, czy zachód Korsyki i czy przeciskać się między tymi wysepkami przy północnym brzegu Sardynii, czy ominąć je trochę dłuższą trasą, ale liczyć na większy wiatr. Wydaje mi się, że tamta decyzja była słuszna i tam się przecisnęliśmy, a na konkurujących jachtach nawigatorzy podjęli taką samą decyzję. Natomiast z końcówką tych regat nie było wiadomo, co będzie. Raczej było pewne, że nie będzie wiatru przy samej mecie i wiele wskazywało na to, że łódki z tyłu będą napływały i stawały w granicach 10-15-20 mil do mety. Tuż przed nami był Shockwave 3, który przystanął, a my do niego dopłynęliśmy na 1-1,5 mili, więc był dosłownie na wyciągnięcie ręki”.

Michał Korneszczuk tłumaczy tę sytuację: „Widzieliśmy Shockwave, jak tam stał. Ale on się przebił do starego wiatru, a my zostaliśmy. Przez upał, ląd blokował wiatr. Shockwave się uratował tym, że dopłynął rano, jak ląd jeszcze nie był za ciepły”, a Lipski dodaje: „Pomiędzy nami była strefa bez wiatru. Mieliśmy do przejechania dosłownie 100 metrów na inercji przez tę dziurę do północnego wiatru, na którym Schockwave odpłynął i zabrakło nam 5-10 minut, albo nawet mniej, żeby do niego dopłynąć i z nim się zabrać. Dosłownie, gdy ten wiatr był jakieś 50 metrów od nas, to się zaczął odsuwać i już było wiadomo, że będziemy czekać, aż południowy wiatr będzie się przedzierał i niwelował ten stary wiatr od brzegu. Niestety z tym wiatrem dojechał Kuka z tyłu…”

Korneszczuk pierwszy raz miał okazję żeglować na tak dużej regatowej jednostce i w skomplikowaniu jej systemów upatruje trudności jej prowadzenia przy tak słabym wietrze: „Wszystkie systemy, proces i to planowanie manewrów są czasochłonne, co wynika z obciążeń, które są na żaglach. To wymaga skomplikowanej logistyki wewnątrz załogi, wszystko musi być zaplanowane, często ileś czynności trzeba wykonać wcześniej. Na mniejszej łódce te rzeczy robi się szybciej. To była przewaga Kuki, że jest drobniejsza, mniejsza i tam szybciej się robi rufę, tam się przeciąga genakera w słabym wietrze i tyle, a u nas wszystkie młynki muszą być obsadzone, trzeba pamiętać o bagsztagach, itp.” Ostatecznie, po kilku godzinach swoistego match – racingu u wybrzeża Monaco, Kuka jako trzecia jednostka wpłynęła na metę, tuż przed I Love Poland.


fot. Robert Hajduk / PFN

„Najcięższy był brak wiatru, ale też temperatura była wysoka, co nie ułatwiało funkcjonowania na jachcie, bo nie ma gdzie się schować. Momenty, w których nic nie wiało, wymagały dużo skupienia i uwagi, żeby znaleźć każdy najmniejszy skrawek szkwału” – opowiada Maja Micińska, która zdobyła w tym roku cenne doświadczenie morskie, ponieważ była członkiem Team Jajo na wszystkich etapach The Ocean Race – VO65 Sprint, zajmując ostatecznie drugie miejsce w tych regatach. Przez cały sezon trymowała żagle przednie, a teraz spróbowała grota, do czego skrupulatnie się przygotowywała, o czym opowiadała przed wyścigiem: „Z Wiktorem przerobiłam wszystkie sekrety trymu grota, mam 4 strony notatek, więc jestem przygotowana. Mam kilka pytań, ponieważ kilka rzeczy jest dla mnie niejasnych, gdyż ja zawsze robiłam inaczej, ale to jest do dyskusji i myślę, że to będzie fajne. Bo tak właśnie jest, że każdy uczy się od każdego, z każdego teamu wynosi się inne rzeczy, więc to będzie ciekawe”. Po tygodniu spędzonym na ILP jest zadowolona z tego nowego doświadczenia: „Cieszę się, bo jest to rozwijające i dużo się nauczyłam. Nowa pozycja to zawsze jest inne spojrzenie na łódkę. Niby to wszystko wiemy, ale jak to się zrobi samemu, to jest inaczej”.

„Fajna załoga, widać było, że ma za sobą dużo godzin spędzonych na wodzie. Musieliśmy się dotrzeć, ale przepracowaliśmy te kilka dni przed startem, więc największa robota była zrobiona i nie było nieporozumień.  Bardzo podoba mi się taka energia współpracy, chęć pomocy nawzajem. Bez tego nie ma rozwoju w żeglarstwie, jak każdy nie spróbuje różnych miejsc na łódce. Wymienność funkcji to pewien etap szkolenia” tak swoje pierwsze doświadczenie na Volvo Open 70 podsumowuje Michał Korneszczuk.


fot. Robert Hajduk / PFN

Załoga I Love Poland startowała w składzie:

Grzegorz Baranowski – sternik

Bartosz Nowicki – trymer żagli przednich

Borys Michniewicz – pitman

Konrad Lipski – nawigator

Mateusz Byrski – dziobowy

Pacyfik Koseski – dziobowy

Patryk Richter – trymer żagli przednich

Adam Głogowski – trymer grota

Maja Micińska – trymer grota

Filip Korpet – pitman

Michał Korneszczuk – trymer grota / zmiennik sternika

Filip Ciszkiewicz – trymer grota

Robert Hajduk – fotograf

poprzedni artykułnastępny artykuł