Rozpoczynamy II edycję programu szkoleniowego realizowanego przy projekcie „I Love Poland”


Jak ten rok wspominają kapitan i załoga? Co warto wiedzieć o żeglowaniu na łódce klasy Volvo Open 70?

„I Love Poland” to jacht dla profesjonalistów i niezbędna jest ogromna wiedza, by go prowadzić. Żeglowanie na nim to nie typowy rejs, a ekstremalna sportowa przygoda. Jak podkreśla sternik Grzegorz Baranowski: „To jacht, na którym trzeba się wykazać dużą sprawnością, ostrożnością i patrzeniem do przodu. Jest to jednostka regatowa, na której nie ma miejsca na przyjemności. Frajda jest dopiero wtedy, gdy jacht jest w pełni opanowany, kiedy słucha się załogi, wówczas odwdzięcza się prędkością, która jest przyjemnością samą w sobie”.

Podczas regat liczba żeglarzy na pokładzie dochodzi do 14, przy tak licznej załodze na bardzo małej przestrzeni ważne jest dbanie o kulturę osobistą, higienę i przestrzeń wokół siebie. Najważniejsza, poza specjalistycznymi umiejętnościami, jest jednak dobra atmosfera. Brak konfliktów i współpraca to podstawa przebywania na takim jachcie. Kapitan jest zadowolony, że udaje się uniknąć konfliktów, ale wpływ na ten aspekt mają wszyscy i od nowych członków załogi również oczekuje się pracy nad dobrą atmosferą.

Z konfliktami jest też tak, że po prostu nie ma na nie czasu. Grzegorz Baranowski podkreśla: „Na tak wyścigowej maszynie nie ma taryfy ulgowej. Trzeba wyjść na swoją wachtę, popracować, a następnie zejść pod pokład się przespać, by po podładowaniu akumulatorów jechać dalej”.

Warunki pod pokładem nie stwarzają też okazji do lenistwa czy relaksu poza spaniem. Nie ma tam bowiem mieszkalnych udogodnień jak na cruisingowych jachtach. Podwieszana siatka na lekkim obramowaniu z włókna węglowego to koja. Intymność jest minimalna. Toaleta oddzielona jedynie kurtyną, ale prysznica już nie ma. W miarę potrzeby, co 3-5 dni, w zależności od ilości zapasów wody, można się wykąpać przy użyciu wiadra.

Na takiej regatowej maszynie minimalizuje się wszystko, co daje niepotrzebny ciężar, kambuz więc też jest bardzo ograniczony. Tutaj, jedynym celem jest zaparzenie wody. Nie tylko na herbatę czy kawę, ale przede wszystkim do zalewania posiłków liofilizowanych, na których bazuje wyżywienie załogi podczas dłuższych tras czy regat.

W ostatnich regatach Rolex Middle Sea Race jacht „I Love Poland” przekroczył linię mety jako pierwszy, zwyciężając w kategorii „Monohull line honour title”. To było niezapomniane przeżycie dla całej załogi. Zarówno kapitan Grzegorz, jak i członkowie załogi – finaliści ubiegłorocznego naboru: Wiktor oraz Patryk wspominają ten start jako najciekawsze wydarzenie minionego roku. Ten prestiżowy wyścig rozgrywany jest na trasie liczącej około 606 mil morskich, ze startem i metą na Malcie, a trasą wokół Sycylii oraz innych mniejszych wysp w pobliżu.

Kapitan wspomina: „To był bardzo ciężki wyścig, ćwiczył naszą cierpliwość i wytrzymałość na stres. Wiedzieliśmy, że będzie mało wiatru, ale nie spodziewaliśmy się, że będzie go aż tak mało i tak często. Uczyliśmy się wszyscy pracy, cierpliwości i sterowania. Nauczyliśmy się też wiele od zagranicznych fachowców w naszej załodze – drugiego sternika Frederico Melo i nawigatora Benjamina Schwartz. Tę lekcję z pewnością przekażemy uczestnikom nowego naboru”.

Członek załogi Patryk Richter również podkreślał nietypowe warunki z powodu słabego wiatru, co powodowało, że poza zdrowym ciałem, trzeba było mieć zdrowy umysł, by się nie denerwować. Należało być spokojnym i cierpliwym. Odpoczywać, kiedy nie było wiatru i był na to czas, by w pełni koncentracji skupić się na pracy, gdy wiatr powracał.

Laureat ubiegłorocznej edycji programu szkoleniowego uznał ten wyścig za najbardziej znaczący w jego historii startowej. „To było największe, najciekawsze i najbardziej energetyczne wydarzenie w ciągu roku żeglowania na ILP”. – powiedział Wiktor Kobryń.

Jeśli i tobie marzy się przygoda na najszybszym polskim żeglarskim bolidzie – wypełnij aplikację i dołącz do nas!

poprzedni artykułnastępny artykuł