O swojej relacji z żeglarstwem opowiada Borys Michniewicz

Rok w załodze I Love Poland to dla Borysa Michniewicza start w sześciu regatach na jednostce Volvo Open 70, udział w IV edycji Programu Szkoleniowego w roli nauczyciela oraz prestiżowa nagroda RORC dla najmłodszego członka załogi jachtu, który uplasował się w pierwszej trójce swojej klasy IRC – Trofeum Duncan Munro-Kerr Youth Challenge. Ten sezon to dla Borysa przede wszystkim mnóstwo nowych żeglarskich doświadczeń i zwrot w jego sportowej karierze.


Fot. Robert Hajduk / PFN

Żeglarska historia z kilkoma początkami w Olsztynie

Zacząłem od klasy Optimist, najpierw w Olsztynie, później w Gdyni. Początki na klasie Cadet również były w Olsztynie, a następnie trafiłem do MKS II w Warszawie. Podobnie było z Laserem. Wystartowałem w OKŻ Olsztyn, trafiłem do UKŻ Wiking Toruń, w którym jestem do dziś. Finn to była moja klasa wymarzona od dziecka, już jak żeglowałem na Optimiście, to myślałem o Finnie, więc kiedy mogłem się na niego przesiąść, bardzo się cieszyłem. Lubię tę klasę, zwłaszcza za dużą ilość regulacji. W Finnie podoba mi się, że można łódkę precyzyjnie ustawiać, a poza tym jest śliczna.

Pomysł na żeglarstwo offshore’owe

Finn zniknął z programu Igrzysk Olimpijskich i zacząłem się trochę szwendać. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Jestem dosyć ciężkim zawodnikiem, więc możliwości nie było wiele. Próbowałem kitesurfingu, który dla mnie jest cudowną zabawą, ale nie umiałem sobie przestawić w głowie, że to nie jest sport plażowy, a olimpijski. Później spróbowałem windsurfingu z foilem i to już bardziej przypominało znane mi bojery, ale przyszła propozycja, żebym przystąpił do projektu I Love Poland, przyjechałem więc na zgrupowanie i spodobało mi się. To był pomysł Rafała Szukiela i rekomendacja PZŻ, żeby pojechać do Cascais. Trochę było pracy przy sprzęcie i trochę treningów przed transatlantyckimi regatami. Ja chyba też się spodobałem i zostałem.

Sezon 2022 na I Love Poland

Nie było żadnych regat w tym roku, które mógłbym negatywnie wspominać. Każde będę dobrze pamiętał, każde były inne, każde były ciekawe i na każdych coś się zadziało. Najwięcej frustracji było na Rolex Middle Sea Race, z powodu słabego wiatru, ale chyba jednak najbardziej zapadł mi w pamięć RORC Transatlantic Race jako pierwszy start na I Love Poland, a do tego długi wyścig, przez ocean. Ciekawym doświadczeniem był Roschier Baltic Sea Race. Szczególnie pod koniec, kiedy był totalny brak wiatru, dosłownie szklana. Przeciwnicy coś próbowali, dryfowali raz w prawo, raz w lewo, a my między nimi jakoś w poprzek, ale do przodu. To były bardzo ciężkie regaty.


Fot. Robert Hajduk / PFN

IV edycja Programu Szkoleniowego

Wcześniej byłem instruktorem na kursach żeglarza jachtowego, uczyłem również dzieci, poza tym studiuję na AWFiS. Podczas Programu Szkoleniowego to było uczenie uczestników, ale też i siebie. Takie szkolenia to dobry sposób pozyskiwania nowych członków załogi, a dla uczestników możliwość spróbowania sił na jednostce Volvo i zmienienia swojej wizji żeglarstwa.

Żeglarskie inspiracje

Inspirująca była dla mnie każda osoba, która robiła więcej niż przeciętnie, czyli zawodnicy, którzy wkładali bardzo dużo pracy w to, żeby być lepszym. Bardzo duży wpływ miał na mnie każdy trener, od każdego wyciągałem to, co było najlepsze. Największy Dariusz Dołęga, bo był na samym początku tej kariery, na pewno Krzysztof Ligowski, który mnie przygarnął do Warszawy, a później Rafał Szukiel, który pomógł na rozstaju mojej żeglarskiej kariery…

Moje relacje z żeglarstwem

Tęsknię za małymi łódkami i z wielką chęcią wszedłbym w tryb treningowy małych łódek, który jest trochę inny i wystartowałbym w regatach. Ale z drugiej strony wolałbym zostać na dużych łódkach, co pozwala mi robić dalej to, co kocham i umożliwia łączenie pasji z zarobkowaniem. Żeglarstwo morskie daje inną perspektywę i aż chciałoby się teraz spróbować, jak takie doświadczenie zaprocentowałoby na małych łódkach.


Fot. Robert Hajduk / PFN

Rodzinne żeglowanie

Ojciec posadził mnie na Optimistkę. Moja rodzina zawsze żeglowała, rodzice pływają, dziadkowie pływają, a ja swoje pierwsze urodziny miałem na jachcie na Mazurach. Przez 4 lata, co tydzień tata woził mnie z Olsztyna na treningi do YKP Gdynia. Pakowaliśmy się po szkole w piątek i weekend treningowy spędzaliśmy w Trójmieście. Bez rodziców żeglarstwo by się nie zaczęło.

Gala Royal Ocean Racing Club

Była to pierwsza taka moja uroczystość i byłem miło zaskoczony wręcz filmową atmosferą i oprawą. Skorzystałem z okazji porozmawiania z bardziej i mniej znanymi postaciami w żeglarstwie oceanicznym. Wszyscy doskonale wiedzą, że cała załoga I Love Poland jest z Polski. Samo to już czyni ten projekt unikalnym i jest bardzo dobrze postrzegane.


Fot. Robert Hajduk / PFN

poprzedni artykułnastępny artykuł