Z Katowic na głębokie wody, czyli żeglarska wspinaczka Wiktora Kobrynia

Wiktor Kobryń pochodzi z Katowic, bliżej gór niż morza. Odległość ponad 600 km nie przeszkadza mu jednak wspinać się na wyżyny żeglarstwa. Od kilku lat może czuć się zawodowym żeglarzem. Realizując drobnymi krokami swoje cele i marzenia dociera na kolejny szczyt, przygotowując się do startu w The Ocean Race!


Fot. Robert Hajduk / PFN

Żeglarska historia Wiktora w skrócie…

Żeglarstwo pochłania go w 99%, ten pozostały procent zostawia w górach, w 2021 roku z powodzeniem wszedł na Mont Blanc.

W pierwszych regatach wziął udział jako ośmiolatek. Mając już kilka sukcesów w klasie Optimist i po obiecującym początku w klasie Laser 4.7 różne okoliczności życiowe spowodowały, że na 8 lat zawiesił karierę sportową. Ostatecznie jednak zew morza zwyciężył. Wrócił do żeglarstwa, robiąc niezbędne uprawnienia do organizowania i prowadzenia rejsów turystycznych w roli kapitana. W tym samym czasie szkolił dzieci na Optimistach oraz prowadził kursy żeglarskie. Podczas studiów na Akademii Wychowania Fizycznego wrócił do żeglarstwa regatowego, po raz pierwszy na klasach wieloosobowych. Zainicjował i zorganizował projekt startu załogi AWF Katowice w Polskiej Ekstraklasie Żeglarskiej. W tym samym roku – 2017, zadebiutował w morskim żeglarstwie regatowym u boku Zbigniewa Gutkowskiego, startując w Mistrzostwach Europy ORC. W połowie 2018 r. wyleciał do Chin na studia podyplomowe na Shanghai University. Będąc w Chinach, z powodzeniem szukał okazji do żeglowania.

Po powrocie z Chin jako jeden z ponad 400 śmiałków zgłosił się do I edycji Programu Szkoleniowego I Love Poland. Po przejściu wszystkich etapów rekrutacji, na początku 2020r.  dołączył do stałej załogi ILP. Pod sterami Grzegorza Baranowskiego uczestniczył w wielu prestiżowych regatach, min: Rolex Middle Sea Race, Rolex Fastnet Race, RORC Transatlantic Race, Roschier Baltic Sea Race czy Caribbean 600.


Fot. Robert Hajduk / PFN

Wiktor wśród najważniejszych celów wymienia konsekwentne zdobywanie doświadczeń głównie na jachtach morskich. W dalszej perspektywie chciałby dzielić się zdobytą wiedzą oraz inspirować do realizowania żeglarskich marzeń mimo przeszkód. Początek swojej przygody z I Love Poland opisuje:

Po rocznym pobycie w Chinach pojechałem do pracy do Niemiec odrobić chińskie wojaże. Wtedy znajomi podesłali mi link do aplikacji Programu Szkoleniowego I Love Poland. Już wcześniej śledziłem ten projekt. Kibicowałem, miałem tam znajomych, więc jak tylko pojawił się temat kwalifikacji do załogi, w tym dwudniowych, fizycznych i teoretycznych testów w COS Cetniewo, myślałem już tylko o tym. Dosłownie wyszedłem na „plac”, zacząłem biegać i przygotowywać się. W rezultacie przeszedłem przez cały proces rekrutacji oraz szkoleń i finalnie dołączyłem do załogi. 

Wiktor na początku objął pozycję trymera grota, a dopiero od niedawna jest pit’manem. Chciałby być żeglarzem wszechstronnym:

Żegluję, pracuję przy sprzęcie, podnoszę kwalifikacje i czuję, że każdego dnia mogę więcej i lepiej, co jest bardzo satysfakcjonujące. Projekt, Kapitan i cała Ekipa dają ogromne pole do rozwoju. Udział w projekcie I Love Poland traktuję jako kolejny krok, który zbliża mnie do światowego żeglarstwa. Żegluję od 8 roku życia, poznałem żeglarstwo od strony regatowej, weszło mi w krew ściganie się. Głęboko zakorzenił się we mnie regatowy sznyt, którego trudno się pozbyć snując się pomiędzy greckimi wyspami ze znajomymi w ramach urlopu:)

W The Ocean Race pożegluje w załodze Ambersail 2. Wcześniej nie miał do czynienia z jachtem Volvo Ocean 65, więc przed nim kolejne edukacyjne wyzwanie i przestawienie się z żeglowania na I Love Poland, które jest jednostką Volvo Open 70. Za nim pierwszy rejs z Teneryfy do Walencji, który celowo nazwany był nie deliverką a „Training Selection Camp”:

Deliverka z Teneryfy do Walencji, była poniekąd ostatnim sprawdzianem dla mnie, ale przede wszystkim dla młodych Litwinów, którzy w podobny sposób zaaplikowali w ramach projektu Ambersail2 in The Ocean Race. Warunki były w sam raz, bo zaczęliśmy od słabowiatrowej halsówki, przeplatanej silnikiem. Można było się zaprzyjaźnić z jachtem niby tak bardzo podobnym do starszej siostry – Volvo Open 70, a jednak przy bliższym spotkaniu, mającej kilka subtelnych różnic, nowoczesnych rozwiązań. Jacht wydaje się dużo bardziej pancerny. Nasza I Love Poland jest bardziej delikatna, sunie po wodzie… Volvo 65 trochę jak czołg, ale jak już wskoczy „na numery”, trudno ją wybić z rytmu. Mieliśmy raptem jeden krótki 20 – węzłowy reaching (okolice, tzw. półwiatru), większość to halsówki, jedna z nich w Cieśninie Gibraltarskiej, kiedy zegary pokazały 40 węzłów wiatru rzeczywistego. Dobre i potrzebne doświadczenie. Poza jachtem, z którym nie miałem wcześniej doświadczenia, a który aktualnie liczy się w wokółziemskich wyzwaniach, cieszy mnie fakt obecności wojownika Volvo Ocean Race – Rokasa Milevicusa, jako skippera. Rejs trwał raptem 7 dni, ale zdążyłem się zżyć z załogą i nauczyć się kilku słów po litewsku. Będąc w nowej załodze, utwierdziłem się też w przekonaniu, jak dobrą szkołę przechodzimy na naszym polskim jachcie pod okiem Baranka.


Fot. Robert Hajduk / PFN

Plany na styczeń:

Teraz czeka mnie chwilowe rozstanie z ekipą ILP. Terminy startu RORC Transatlantic Race i pierwszego etapu The Ocean Race nakładają się. Przebieg poprzednich edycji, jeszcze wtedy Volvo Ocean Race, teraz The Ocen Race dokładnie śledziłem. Aktualnie staję się częścią tych historycznych Regat. Co prawda tym razem to nie ta sama formuła, bo to nie etapowy wyścig dookoła świata, ale mimo wszystko wciąż długie dystanse do pokonania i w tak małej flocie, a ścigając się na jachtach tej samej klasy, nikt nie odpuści nawet na chwilę – push to the limits.

Spełnia się marzenie Wiktora o starcie w The Ocean Race:

Podczas 8 – letniej przerwy od żeglarstwa wszystkie marzenia odpłynęły bardzo daleko i można było jedynie śledzić te regaty w internecie. Teraz jestem w tym i to się dzieje na prawdę. Pozytywne nastawienie, wsparcie kilku osób spotkanych na drodze i udział w The Ocean Race staje się rzeczywistością. Czasami trudno uwierzyć, że, pomimo tak niesprzyjających wydawałoby się okoliczności, przerwy i możliwości, te rzeczy dzieją się. Udział w regatach, które są z dala od brzegu, gdzie człowiek musi być przygotowany na to, że spędzi na jachcie non stop minimum tydzień, będzie zmęczony, zmarznięty i głodny, a pomimo tego nie będzie mógł odpuścić. W takich momentach poznaje się siebie, swoje granice… które kolejny raz trzeba przekroczyć.

Jestem świadom trudów, które związane są z tym wyzwaniem, ale to było moim marzeniem i teraz staje się to rzeczywistością.

Sternikiem Ambersail 2 jest Rokas Milevičius, żeglarz z Litwy, który w klasie Laser uczestniczył w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie 2012 roku. Dwa lata później dołączył do Team Brunel na 12 edycję Volvo Ocean Race w latach 2014 – 2015 i zdobył 2 miejsce będąc pod dowództwem weterana tych regat Bouwe Beking’a. W tamtym czasie Rokas uczył się żeglarstwa oceanicznego od najlepszych, teraz Wiktor będzie się uczył od Rokasa.


Fot. Robert Hajduk / PFN

poprzedni artykułnastępny artykuł