Podsumowanie udziału I Love Poland w wyścigu RORC TRANSATLANTIC RACE 2022
28 stycznia 2022
3300 mil morskich w trybie regatowym to nowe doświadczenie dla załogi I Love Poland
10 dni 11 godzin 12 minut i 50 sekund tyle dokładnie zajęło załodze jachtu I Love Poland pokonanie Atlantyku na trasie regat RORC TRANSATLANTIC RACE 2022 wiodącej z Lanzarote na Grenadę. Przekrój różnych warunków pogodowych oraz najdłuższy wyścig w historii tej jednostki sprawiły, że doświadczenie zdobyte przez 14-osobową załogę jest nieocenione i niewątpliwie będzie procentować w ich żeglarskich oraz osobistych życiorysach.
Przed startem do regat celem kapitana Grzegorza Baranowskiego było przede wszystkim bezpieczne pokonanie ponad 3000 mil morskich, szczególnie ze względu na młody wiek załogi i brak doświadczenia w tak długim oceanicznym żeglowaniu. Udało się przepłynąć dystans Atlantyku bez żadnych kontuzji i większych awarii osiągając 3. miejsce w klasyfikacji IRC Super Zero oraz 7. w Line Honours. Ocena kapitana jest pozytywna: „Mamy swój rekord przelotu dobowego: 444 mile. Nowością na miarę rekordu jest również: polski jacht pod polską banderą, w transatlantyckich regatach, w pełni polską załogą. Przepłynięcie w trybie regatowym Atlantyku jest koniecznym doświadczeniem dla tych młodych ludzi, by mogli dalej rozwijać swoją karierę żeglarską. To zaprocentuje dla nich, ale też dla nas, gdy oni będą dalej pływać pod polską banderą”.
Dla Jakuba Surowca, który ściga się na katamaranach A-Class, gdzie wyścig trwa kilkadziesiąt minut, 10-dniowy start to test umiejętności i charakteru: „Od początku było jasne dla wszystkich, że to będzie wyzwanie nie tylko czysto żeglarskie, ale przede wszystkim, żeby przez cały czas zachować skupienie, siły i koncentrację. Przed startem zastanawiałem się, jak bardzo będzie trudno i rzeczywiście łatwo nie było. Myślę, że wszyscy świetnie się spisaliśmy zarówno każdy indywidualnie, jak i cała załoga”.
Szczególne doświadczenie zdobył Bartosz Nowicki, zwykle pracujący na pozycji trymera żagli przednich, a tym razem w odpowiedzialnej roli nawigatora: „To była awaryjna sytuacja i miałem naprawdę niewiele czasu, żeby się wdrożyć i przeanalizować wyścig. Ściągnąłem prognozy pogody, zrobiliśmy analizę i podczas wyścigu skrupulatnie realizowaliśmy plan”.
Jakub bardzo pozytywnie ocenia zaangażowanie Bartka: „W ostatniej chwili podjął się dużej odpowiedzialności, bo to nawigator prowadzi nas na trasie, a my tylko prowadzimy łódkę. Widziałem, jak przygotowywał się przed wyścigiem. Zmiany na pozycji nawigatora zaszły tuż przed startem, więc miał niewiele czasu, a wykazał się profesjonalizmem”.
Jacht I Love Poland w 1/3 trasy utknął na dobę w strefie słabego wiatru. To była próba cierpliwości dla całej załogi, a dla nawigatora wyzwanie, żeby nie tylko jak najszybciej przedostać się do silniejszego wiatru, ale także poradzić sobie z presją załogi, która niecierpliwie zaglądała mu przez ramię, sprawdzają mapy pogodowe: „To przepływanie ciszy było wręcz traumatycznym doświadczeniem. Najtrudniejsze było poruszanie się w założonym kierunku przy słabych podmuchach. Jak jest wiatr, to doskonale wiemy co robić i łódka zmierza do celu. Jak zwolniliśmy, to wyzwaniem było utrzymywanie przynajmniej minimalnej prędkości i kursu”.
Wśród członków załogi znalazło się pięciu laureatów Programów Szkoleniowych, a także dwóch żeglarzy z doświadczeniem regatowym zdobytym na Volvo Ocean 65. Stanisław Bajerski porównuje żeglowanie na jachtach typu Volvo do nałogu: „Jachty te różnią się od siebie, ale mają podobny charakter. Jak ktoś już spróbował pływania na Volvo to nietrudno się uzależnić. Radość z pływania, emocje czy możliwość pompowania łódek do granic możliwości są niesamowite, niezależnie czy to 65, czy 70. Ten wyścig dużo nas wszystkich nauczył, mogliśmy podzielić się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. Wszyscy się lubimy i gramy do jednej bramki. Chcemy jak najbardziej promować polskie żeglarstwo offshorowe i szkolić taką młodzież jak ja”.